wtorek, 28 lipca 2015

Ten najpiękniejszy dzień w życiu

... przez całą noc miałam regularne, niezbyt bolesne skurcze. Co 20, 15, 10, 5 min. Całą noc nie spałam, byłam przekonana, że rano będziemy musieli zbierać się do szpitala. Jak już byłam praktycznie gotowa, ok. godz 6:00 skurcze zaczęły być coraz rzadsze. I tak przeczekałam kolejny cały dzień w domu ze skurczami, które były nieregularne. Na ten dzień mieliśmy bilety na kabaret Hrabi (uwielbiam ich!). Skoro jeszcze nie wiedziałam w którą stronę potoczy się moja akcja porodowa, wybraliśmy się na to przedstawienie. Jadąc samochodem już trochę zginałam się z bólu, ale jak powszechnie wiadomo, pierwszy poród może ciągnąć się godzinami, więc nie rezygnowałam z naszego wspólnego wieczoru. Mieliśmy super miejscówki, w pierwszym rzędzie. Wpuścili nas na salę godzinę przed występem. Przez tą godzinę siedzieliśmy na naszych miejscach, a ja czułam już coraz silniejsze i częstsze bóle. W momencie gdy sala się zapełniła dodatkowo zrobiło się duszno, nie wytrzymałam, podjęłam decyzję o wyjściu na zewnątrz. Jednak na tyłach klubu, znaleźliśmy wolną sofę, z której mąż mógł oglądać spektakl, a ja mogłam się zrelaksować i skupić na oddychaniu. Nie było sensu jechać do szpitala na złamanie karku. Spokojnie wróciliśmy sobie do domu, posiedzieliśmy jeszcze 2 godziny i wyruszyliśmy.
Cały czas nie byłam pewna, czy mnie przyjmą. Skurcze chociaż regularne, były całkiem znośne. Jednak na miejscu okazało się, że to jest to, rodzę. Zostałam zaprowadzona na salę porodową, podłączona pod KTG. Całą noc przeleżałam tak do godz 7:00, ze słabymi, regularnymi skurczami,. Rano lekarz podjął decyzję o podaniu mi oksytocyny i nie omieszkał nastraszyć, że jeśli nic się nie ruszy to wyląduje na patologii, bo jeszcze mam trochę czasu do terminu. Matko, chyba bym nie przetrwała, jakbym z porodówki z brzuchem jeszcze wyjechała na patologię.. Na szczęście skończyło się szczęśliwym rozwiązaniem. O godzinie 13:50 przyszła na świat Laurka, w Dzień Matki. Najpiękniejszy prezent jaki matka mogłaby sobie wymarzyć.
Jak wspominam poród? Teraz, z biegiem czasu, bardzo dobrze. Nie trwał jakoś bardzo długo jak na pierworódkę, bo 13 godzin. Czas na porodówce zresztą płynie jak oszalały, w ogóle nie zwraca się na niego uwagi. Czy będę chciała rodzić ponownie? Być może, nie wykluczam tego. Zawsze chciałam mieć dwójkę dzieci, chociaż wiem, że przed drugim porodem będę się stresować, bo już wiem jak to jest ;) Jednak tyle kobiet rodzi i rodzić będzie i dają radę. I ja też dałam radę i jestem z siebie dumna! :) Teraz minęły już 2 miesiące od narodzin mojej córeczki, ja się pytam kiedy? Czas przy dziecku pędzi, nie obejrzę się a moje dziecko będzie biegać i gadać. Nawiasem mówiąc nie mogę się tego doczekać.



8 komentarzy:

  1. Naciesz się jeszcze tym, że grzecznie śpi i nie biega, zbieraj siły bo później już nie usiądziesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. O znaczeniu obecności męża przy porodzie będzie osobny post :*

      Usuń
  3. Świetnie się to czyta, coraz bliżej mojego porodu i trochę jestem zaniepokojona. Takie hsitorie, że wszystko dzieje się w spokojnym tempie bardzo dobrze na mnie wpływają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się co stresować na zapas :) Nigdy przebiegu porodu się nie przewidzi, ale będzie dobrze! Ja się w ogóle nie stresowałam, aż się sama sobie dziwie. Chciałam tylko już przytulić córeczkę. Najwspanialszy moment :)

      Usuń
  4. Bardzo fajnie ze nie masz traumy. Ja sie ostatnio coraz czesciej zastanawiam kiedy ten wielki dzien nastapiu u mnie, czy w sklepie gwaltownie odejda mi wody, czy bede czula podobnie jak ty skurcze w nocy....przeciez to juz 38 tydz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego niestety nikt nigdy nie wie! Ale to już niedługo, więc się niebawem dowiesz. Powodzenia! :)

      Usuń
  5. Ze skurczami na kabarecie?! To jest dopiero kabaret! ;D
    Pięknie, że możesz to wszystko sobie z takim rozmarzeniem wspominać :)

    OdpowiedzUsuń