środa, 5 sierpnia 2015

Czy warto zdecydować się na poród rodzinny?

- Jak tam Kochanie, chcesz być ze mną przy porodzie?
- ... :o   Nie wiem, muszę się zastanowić.. Jeśli Ty tego chcesz. Ale nie wiem czy dam radę..

To, że my kobiety rodzimy, nie oznacza, że tylko nas dotyczy stres przedporodowy. Mogę tylko podejrzewać co mój Mąż czuł podczas porodu, nie wiem tego na pewno. Mnie to tylko bolało, prosiłam, błagałam go żeby coś zrobił, żeby załatwił mi znieczulenie, a najlepiej cesarkę... (różne rzeczy się w takich chwilach wygaduje). On musiał być wobec moich próśb bezsilny, bo co miał niby zrobić? Bezradność jest chyba gorsza od bólu, więc nie wiem kto w tym przypadku miał gorzej. No dobra, powiedzmy sobie szczerze.. JA... Tak czy inaczej podziwiam go za odwagę. Mimo niepewności zgodził się mi towarzyszyć i przywitać razem ze mną naszą córkę. Nawet przeciął pępowinę!

Co dała mi obecność ukochanego?
Nie byłam sama przede wszystkim! Nie chciałam być wtedy sama. Obawiam się, że nie poradziłabym sobie. Oczywiście, jakoś bym musiała, ale w ogóle sobie tego nie wyobrażam.
Nie miałam siły sięgnąć po wodę, nie miałam nawet do tego głowy. To on o tym myślał. Od pani z kuchni dostałam nawet śniadanie (przy 7 cm rozwarcia), HA, wolne żarty. Upiłam łyk kawy pomiędzy skurczami. Oczywiście podał mi ją Mąż, mi już było wszystko jedno właściwie. Wachlował mnie dzielnie jakąś kartką, przez kilka godzin. Wcześniej nie powiedziałam mu jakoś chyba, że mi to przeszkadza, ale chciał dobrze. W każdym razie w pewnym momencie dałam mu do zrozumienia, że nie chcę być wachlowana!
Pocieszał, że zaraz dostanę znieczulenie, że anestezjolog już idzie (szedł tak 2 godziny co najmniej). Pomagał wychodzić mi spod prysznica, gdy już nie miałam na to siły. Nie bał się niczego, o! takiego mam dzielnego Męża.

Na szkole rodzenia poruszyliśmy temat obecności bliskiej osoby przy porodzie. Położna powiedziała, że nie powinnyśmy ciągnąć tam swoich mężczyzn na siłę. Jeśli nie czują się na siłach, mogą bardziej zaszkodzić niż pomóc. Mam mieszane uczucia co do takiego stwierdzenia. W końcu to my kobiety odczuwamy większy dyskomfort związany z porodem. My się nie możemy z tego wymiksować, a oni tak? Z jakiej paki? W końcu to też ich dziecko! Tak samo oni muszą być tego dnia dzielni jak i my.
Wiem, że niektóre dziewczyny wolą same rodzić. Chociaż teraz chyba jest takich coraz mniej. Ale jeśli nie chcemy być same, to moim zdaniem powinnyśmy przekonać swoich mężczyzn, że ich potrzebujemy tego dnia. Jak i każdego kolejnego, kiedy musimy zmagać się z trudami i radościami macierzyństwa.

Córeczka Tatusia

20 komentarzy:

  1. Dzielny tem twój mężczyzna, fajnie że mogliście być razem w takiej chwili. Ja niestety dwie cesarki i mąż musiał czekać za drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  2. "...dałam mu do zrozumienia..." - tzn wyrwałaś mi tę kartkę i rzuciłaś na podłogę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielnym tatom należą się gratulacje. Ale jak mężczyzna nie czuje się na siłach... wolałabym nie widzieć jak osoba przy której rodzę mdleje :) Na zachętę powiem tylko tyle, że jak już jest po, to taki tata jest dumny i z potomka i z faktu że przetrwał poród :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój poród trwał 22 godz. Wyłam z bólu 9 godz blagajac o epidural, a On na to wszystko patrzył. Nie pozwoliłam się dotknąć. Dziwię się, że po tym wszystkim może na mnie patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna :( Nie powinno tak być, że kobieta błaga o znieczulenie i go nie dostaje! To jest nieludzkie!

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mój poród trwał 22 godz. Wyłam z bólu 9 godz blagajac o epidural, a On na to wszystko patrzył. Nie pozwoliłam się dotknąć. Dziwię się, że po tym wszystkim może na mnie patrzeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się właśnie nazywa miłość :) Też tak miałam :P

      Usuń
    2. Dla mnie jest to nie do pojęcia, żeby kobieta w tych czasach tak musiała cierpieć przy porodzie, błagać o znieczulenie:(

      Usuń
    3. No właśnie, a tylko w nielicznych szpitalach jest dostępne! I to jeszcze z wielką łaską... A jest w pełni bezpieczne, tylko tyle, że może trochę opóźnić rozwiązanie, ale przynajmniej można przyjąć dziecko w ciszy i spokoju.

      Usuń
  7. Ja chciałam, żeby to była tylko jego decyzja czy chce być przy porodzie czy nie. Najpierw mówił, że chyba nie bardzo i rozumiałam go doskonal i dopiero później zmienił decyzję. A ja się cieszyłam bo było tam chociaż z kim pogadać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie było tak, że dopóki nie poznałam mojego męża to nie mogłam sobie wyobrazić, że jakiś mężczyzna miałby mi towarzyszyć podczas porodu. Nie łączyło mi się to w ogóle, ja cierpiąca, spocona i krwawiąca i obok ktoś, kto na to patrzy. Ale wszystko zmieniło się, gdy poznałam odpowiedniego faceta, a jak zaszłam w ciążę to już nie było innej myśli jak to, że rodzimy razem. Mam teraz takie samo podejście jak Ty - dziecko robi się razem, więc dlaczego tylko kobieta ma sprostać urodzeniu go? Obecność ojca jest tak samo ważna. Do mojego porodu coraz bliżej i wiem, że bez Niego mogę nie dać rady. Wiem, że już świadomość, że nie jestem sama, że ktoś się mną opiekuje da mi siłę. Wiem też, że mój mąż bardzo przeżywa ciążę i nie chce odpuścić tak ważnego wydarzenia. Ciesze się też, że w Irlandii w razie CC mąż będzie mógł przy mnie być :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow to nieźle, na to to mój mógłby się nie zdecydować :P Ale fajnie, że Twój mąż chce być z Tobą w tej ważnej chwili :) Najważniejsze to się wspierać nawzajem i później w wychowywaniu też.

      Usuń
    2. Jakie to cudowne jest mieć takiego kogoś w najważniejszych chwilach naszego życia, ja też nie przypuszczalam, że kiedyś z kimś będę aż tak blisko i będzie to tak cudowne uczucie, to chyba jest ...prawdziwa miłość:)

      Usuń
  9. Zmuszać nie, ale namówić to już co innego. Można podać odpowiednie argumenty, że to jednak dobry pomysł :) Tatuś zakochany w dziecku, to piękny widok :)

    OdpowiedzUsuń
  10. U mnie było bardzo podobnie. Zapytałam męża który od początku twierdził że jak przy pierwszym porodzie nie był to i przy drugim też nie będzie, Ale zapytałam wtedy kiedy szłam na porodówkę (nie spodziewał się ze to już)i on chyba z ciekawości poszedł. I całe szczęście że był tam ze mną. Gdyż miałam porównanie porodu bez i z mężem wiem że ten drugi poród wraz z nim przeżyłam dużo lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. U Nas oba porody wspólne, piękne wspomnienia i komfort psychiczny

    OdpowiedzUsuń
  12. Mi obecność męża pomagała:-) ale i tak dwa razy miałam cc:-(

    OdpowiedzUsuń
  13. Obecność męża przy porodzie jest niezastąpiona! :) Wspaniale, że Twój stanął na wysokości zadania i był przy Tobie :)

    Ja miałam bardzo ciężki poród, który zakończył się cesarką. Gdyby Mojego przy mnie nie było, to pewnie dużo dłużej dochodziłabym do siebie po tamtych przeżyciach. Poza tym to on tak naprawdę zobaczył Córkę jako pierwszy. Ja widziałam fragmencik buźki, ale byłam tak wymęczona i otumaniona, że mało kontaktowałam. Dzięki niemu - bo zrobił zdjęcia - wiem, jak Córa wyglądała, kiedy miała te kilka minut życia dopiero :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja do obecności męża podchodziłam sceptycznie... on zresztą też nie widział się zbytnio na sali porodowej... Ale suma summarum był i muszę przyznać, że jego obecność była nieoceniona... On też wspomina to wszystko z sentymentem :)

    OdpowiedzUsuń