czwartek, 13 sierpnia 2015

Powrót do domu i wizyty patronażowe

2.06.2015r.

Pamiętna data, czekałyśmy na te słowa jak na zbawienie: Możecie iść do domu! Tydzień w szpitalu to jednak wieczność, traciłam powoli nadzieję, że nas kiedykolwiek puszczą. Oczywiście to były wyolbrzymione gdybania, bo tak naprawdę nic złego się nie działo, tylko musieli poobserwować Laurkę, na wszelki wypadek. Porządny szpital, to musieli ją wypuścić w nienaruszonym stanie :)

Cały dzień czekałam na wypis, doczekałam się o 16:00. Po drodze jeszcze wizyta u jednego specjalisty, apteka i DOM! Wylądowałyśmy w nim o 18:00. Pierwsze wejście było czymś niesamowitym. Położna na szkole rodzenia mówiła, że będziemy czuły jakby nas tam nie było całe wieki. Coś w tym jest, tak dużo w międzyczasie się wydarzyło. 
Od progu przywitała nas babcia Laurki, zjedliśmy obiad, taki domowy, w końcu! Odwiedził nas mój brat, potem pierwsza kąpiel księżniczki i pierwsza noc w naszym domku. Miałam okropną migrenę, chyba za dużo emocji. Ten okropny ból głowy był najgorszy podczas nocnego wstawania, ale przetrwałam i dalej było już tylko lepiej.

Następnego dnia skontaktowałam się z położną środowiskową, aby umówić się na wizyty patronażowe. Pani położna przychodzi i wypełnia kilka papierków, pyta jak sobie radzimy, jak ja sobie radzę z karmieniem, czy ogólnie mamy jakieś problemy i pytania. Następnie ogląda sobie dziecko i sprawdza jak radzimy sobie z pielęgnacją. Głównie patrzy jak się goi pępuszek i czy dziecko nie ma odparzeń. 
Słyszałam, że zdarzają się różne położne. Nasza akurat była bardzo miła. Cała jej wizyta trwała 5 minut. Wychwalała nas bardzo, że będzie nas przedstawiała za przykład, że radzimy sobie świetnie. Położna przychodzi cztery razy, co tydzień. 
Zawsze to jest jakiś stres, bo jest to jednak pewien rodzaj testu jaki rodzice muszą przejść. Bardzo się cieszę, że dobrze trafiliśmy i nie było się czym stresować. Nie zniosłabym jakby mi ktoś ostentacyjnie wytykał błędy. W ogóle nie lubię jak ktoś mi się wtrąca do wychowywania mojego dziecka. Ja jestem matką i to ja wiem najlepiej co dla niej jest dobre! :)



11 komentarzy:

  1. Ja tez trafiłam na świetną położną:) tak jak Ty nie lubię jak mi się coś wytyka, choć z usypianiem młodego obie miałyśmy problem :D poległa nawet ona po spędzonej u mnie ponad godzinie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka śliczna kruszynka :) Samych spokojnych chwil życzę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się obawiam tych wizyt położnej, ale cóż trzeba będzie i już. Już bym chciała żeby maleństwo było z nami, a tutaj długa droga do lutego.... :( damy radę. Buziaki dla Was piękności :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że wizyty patronażowe były udane :)
    W ciąży często się zastanawiałam, jak one będą wyglądać, kto przyjdzie, jaki będzie... na szczęście położna była sympatyczna i konkretna, radziła, a nie krytykowała ;)

    Obiadek po wyjściu ze szpitalaaaa! Normalnie zazdroszczę ;p Chyba po 5 dniach po powrocie do domu zjedliśmy z mężem pierwszy obiad, nawet nie pamiętam co to było, coś na szybko i łatwego. Później żartowałam, że w szpitalu jadłam lepiej niż po powrocie do domu, a wiadomo, jakie te szpitalne jedzenie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby nie moja teściowa to pewnie też bym szybko nie zjadła. Chociaż mąż też się sprawdza w kuchni :D Mam to szczęście :)

      Usuń
  5. Ja też pamiętam powrót do domu, popłynęła nawet łezka z oka, dla mnie najgorsze było rozstanie ze starszym synkiem, całe 3 doby wydawały się wiecznością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ciekawa, jaka położna przyjedzie do mnie ;) I czy ją zrozumiem. No i czy nie będzie się dziwić, czego używam do pielęgnacji (polskich kosmetyków zamiast regionalnych). Uh! Jakoś to będzie, najważniejsze że zobaczy, że krzywda się nie dzieje, a Maluszek jest kochany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie wtrącają się do takich rzeczy jak kosmetyki. To jest Twoja sprawa, ale to oczywiście zależy na kogo się trafi :)

      Usuń
  7. Jaki słodki Okruszek! :)
    Ja z kolei na początku nie mogłam doczekać się, aż wyjdziemy, ale w dniu wypisu z to zaczęłam się obawiać, czy sobie poradzimy :D Wyszłyśmy w II dobie :)
    Nasza położna również była miła... ale nie dowiedziałam się szczególnie nic nowego, czego bym nie wiedziała :) Ale mimo wszystko, dobrze, że przyszła, byłam spokojniejsza :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kompres dla kobiecej duszy - czytanie o macierzyństwie, a właściwie o jego początkach :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nasza położna to była złota babeczka ;) O wszystkim można było z nią pogadać. Dlatego też zdecydowaliśmy się na nią zarówno przy pierwszym, jak i drugim dziecku. Nawet jak już kończą się wizyty patronażowe, zawsze możemy na nią liczyć:)

    OdpowiedzUsuń