Od tego dania rozpoczęliśmy naukę samodzielnego jedzenia i będziemy ją kontynuować (o ile nie zabraknie mi cierpliwości). Pomyślałam, że makaron z sosem to dobry pomysł. Jak spadnie z łyżeczki to łatwo będzie chapnąć ręką. Potem jednak przypomniałam sobie jak ciężko zmywalny jest pomidor z ubrań, ale było już za późno. W każdym razie pod względem konsystencji obiad zdecydowanie się sprawdził. Na koniec poznacie nasz przepis.
Teraz chciałabym się skupić na przyborach, które się u nas sprawdziły podczas obiadu. Miałyśmy przyjemność przetestować kilka produktów z firmy MAM Baby. Ucieszyłam się, że właśnie tej firmy produkty mogę dla Was testować, ponieważ MAM Baby nie jest mi obce. Już wcześniej mieliśmy kilka rzeczy od nich i uwielbiam ten design i kolorystykę. Jestem wzrokowcem i bardzo lubię ładne i nietuzinkowe rzeczy. Jedną z nich jest miseczka i talerz MAM Bowl & Plate.
Kolor po prostu nieziemski, piękny róż. Jest wyraźny i może wydawać się, że daje po gałach, ale nic bardziej mylnego. Poprzez swoją matową strukturę wygląda bardzo stylowo.
W zestawie jest miseczka i podstawka pod miseczkę, która w następnym etapie staje się po prostu talerzem. Miseczkę wkłada się w taki sposób w podstawkę, że dziecko nie jest raczej w stanie sobie tego zdemontować, a już na pewno nie mój roczniaczek. Dzięki temu, że podawana jest dziecku z podstawką ma on mniejszą szansę na wywalenie wszystkiego na podłogę. Dodatkowo też mamy antypoślizgowy spód, dzięki któremu talerzyk ani drgnie, kiedy chcemy go przesunąć. Noo.. chyba że dziecko wpadnie na pomysł, żeby podnieść wszystko razem. Jednak, żeby tego uniknąć trzeba by było chyba przykleić wszystko na super glue. Antypoślizgowy spód mamy dzięki gumie, a jak wiadomo ona się przebarwia (u nas wszystkie smoczki od butelek są jakieś żółte czy pomarańczowe od soków), w naszym wypadku został niewielki ślad po sosie pomidorowym na spodzie. Tak czy inaczej pod spód nam nikt nie zagląda, a nie zaburza to w żadnym wypadku funkcjonalności.
Miseczka jest niewielkich rozmiarów, na apetyt dziecka akurat. Jest tak skonstruowana, żeby dziecku lepiej nakładało się jedzenie na łyżeczkę. To naprawdę działa. Mimo, że u nas to była pierwsza próba samodzielnego jedzenia to nie raz trafiło ono do buzi, a nie pod nogi mamy. Problemem tutaj było zsuwające się jedzenie z łyżeczki, więc więcej jedzenia było naokoło talerzyka aniżeli w brzuchu malucha. Oczywiście mamine sumienie nie pozwoliło zostawić mi dziecka głodnego, więc na koniec pomogłam jej się nakarmić, zresztą ona biedna zmęczona już chyba tymi próbami, sama oddawała mi łyżeczkę patrząc na mnie proszącymi oczami.
Mojej córce zdecydowanie przypadła do gustu nowa zastawa, szczególnie z tego powodu, że w końcu matka zdecydowała się na samowolkę. Można było się bezkarnie brudzić i dzielić makaronem z krzesłem i podłogą. Ku mojemu zaskoczeniu nie było dużego bałaganu, raz dwa się z tym uwinęłam, więc na pewno nie zakończymy prób i mam nadzieję, że kolejne doprowadzą nas do sukcesu, który pozwoli nam zjeść wspólny posiłek w tym samym czasie.
Ten produkt to u nas zdecydowanie HIT. Minimalistyczny wygląd miseczki oczarował mnie totalnie i przepadłam. Nie lubię jak dziecko ma zbyt pstrokate rzeczy, ale nie przepadam też za szarymi czy czarno - białymi. Uważam, że dziecko powinno mieć wokół siebie trochę kolorów. Miseczki MAM są dla nas właśnie tym złotym środkiem.
Produkty MAM Baby możecie zamówić w sklepie internetowym, do którego odsyłam Was poniżej. Można również dostać je w niektórych aptekach, u mnie w Gdyni np. w DOZ i sklepach dziecięcych.
*Po więcej informacji na temat MAM Bowl & Plate odsyłam tutaj. Tam znajdziecie również inne opcje kolorystyczne.
Przepis na Spaghetti Bolognese według nas
Składniki:
zmielona pierś z indyka
makaron (u nas akurat drobny makaron Hipp Bio Stelline)
pomidor malinowy
trochę przypraw (u nas zioła prowansalskie, szczypta soli i cukru)
Przygotowanie:
Rozgrzewamy patelnię z odrobiną oleju rzepakowego. Wrzucamy mielone, ja nie doprawiałam mięsa. Lekko podsmażamy, następnie wlewamy wodę, tak by przykryć dno. Dusimy do miękkości.
W międzyczasie ściągamy z pomidora skórę i blendujemy na gładki sos. Wlewamy pomidora na patelnie, przyprawiamy i dusimy to wszystko, aż woda wyparuje i sos się trochę zredukuje.
Pod koniec gotowania dodałam kilka ziarenek cukru, żeby przełamać smak. Kiedyś zrobiłam małej sos pomidorowy, który był strasznie kwaśny i nie dało się go jeść. Chociaż z pewnością zależy to też od pomidora. Mój sos był super czerwony, wyglądał jakby był robiony z przecieru.
Smacznego!
Śliczne zdjęcia, post też :) Miło się czyta, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńNauka samodzielnego jedzenia u Nas trwała długo, gdyż mamy niejadka;) fajna miseczka.. kolor obledny!!
OdpowiedzUsuńNauka samodzielnego jedzenia u Nas trwała długo, gdyż mamy niejadka;) fajna miseczka.. kolor obledny!!
OdpowiedzUsuńSama bym zjadła taki obiadek :)
OdpowiedzUsuńAle bałagan, przydałoby się jakieś zwierzątko coby wydziubało resztki :D
omom ale bym zjadła takie danie:D obserwuję:)
OdpowiedzUsuńTa miseczka to jakaś nowość od Mam, bo wcześniej jej nie widziałam. My mieliśmy matę magiczną od TT i też się fajnie sprawdzała dopóki Młody nie odkrył jak ją odkleić.
OdpowiedzUsuńMmmmmmniam. Śliczna córcia. Zestaw kupię niedługo , wygląda solidnie.
OdpowiedzUsuńWOW dzieci są przekochane... ale potrafią zrobić niezły bałagan! :)
OdpowiedzUsuń