niedziela, 17 kwietnia 2016

Rodzinny dzień - dziecko w restauracji

Odnośnie ostatniego posta: byłam u chirurga, który nie znalazł przepukliny (powiedział, że mogę mieć skłonności, bo mięśnie słabe - mam ćwiczyć!), usg też nie wykazało przepukliny. Oczywiście jest to dobra wiadomość, pytanie co wyczuła pani doktor? Na razie jestem na takim etapie diagnozowania, co dalej, okaże się.

Nie chcę się skupiać na powyższym, dlatego szybko zmieniam temat.

Uwielbiam spędzać czas z moją rodziną. Mama, tata i dziecko. Najpiękniejsze chwile, które chcę na zawsze zapisać w swojej pamięci. Z tego też względu wszystko fotografuję. Moje dziecko ma 10,5 miesiąca, a na komputerze i w telefonie ma już jakieś MILION zdjęć. Uwielbiam robić zdjęcia, a szczególnie JEJ (chociaż nie zawsze jest to łatwe zadanie).

Wszystkie większe czy mniejsze uroczystości staramy się celebrować. Dzisiaj świętowaliśmy imieniny tatusia. Wybraliśmy się do restauracji nad morzem w Gdyni. To był pierwszy wypad z dzieckiem do restauracji. Laura ostatnio jest na etapie wrzeszczenia i piszczenia na cały regulator jak tylko coś jej się nie spodoba. Istniało więc prawdopodobieństwo, że w knajpie również pokaże na co ją stać - szczególnie jak nie dostanie szybko jedzenia!

Ostatnio trafiłam na artykuł (niestety nie podam źródła, bo nie zapisałam i nie pamiętam), gdzie autor pisał, że jeśli rodzic nie potrafi zapanować nad swoim biegającym i wrzeszczącym dzieckiem, powinien zostać z nim w domu bądź chodzić do miejsc przeznaczonych typowo dla dzieci, czy też rodzin z dziećmi. Komentarze pod artykułem były podzielone, ale większość przyznała rację autorowi. Tak więc mogę sobie tylko wyobrazić co ludzie o nas myślą, kiedy chcą odpocząć w restauracji, zrelaksować, a przy stoliku obok dziecko im się drze.
Może powinnam się tym przejąć, postresować? Nie, nie czuję takiej potrzeby. Jestem wolnym człowiekiem i będę chodziła z moim dzieckiem tam gdzie mi się podoba. Pilnując żeby jednak nie wchodziła obcym ludziom do talerzy.

Ostatecznie Laura bardzo dobrze się bawiła, była grzeczna. Krzyknęła może ze 3 razy, gdy ociągałam się z podaniem jej łyżeczki wypełnionej pysznym obiadem. Poza tym trafił mi się bardzo towarzyski egzemplarz. Córcia uwielbia wyjścia, kontakt z ludźmi. Nie wstydzi się, co mnie bardzo cieszy. 
Podsumowując dzień oceniam bardzo pozytywnie. Mimo słabej pogody (w kwietniu zawsze liczę na coś więcej), świetnie się bawiliśmy i najważniejsze, byliśmy RAZEM! 



4 komentarze:


  1. Super, że Córcia tak fajnie się zachowywała. My często z Córcią chodzimy do restauracji itp. Ale ona ma ledwo pół roku... zobaczymy co będzie jak już podrośnie :)
    Najlepszego dla Tatusia :) A chwile spędzane w Trójkę są niesamowite i bezcenne :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wspominając dzisiejsza sytuacje z placu zabaw... nie zapanowałam nad córcią która krzyczała ze złości w swoim półtorarocznym języku kiedy zabroniłam jej wejśc na wielką zjeżdżalnię za jej starszym bratem.. to powinnam z nią tam nie chadzać ? :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idąc za myślą autora wspomnianego artykułu tam możesz, bo to miejsce przeznaczone dla dzieci :) ja mam zdanie, że mały człowiek to nadal człowiek i nie zamierzam się ograniczać do określonych przestrzeni :)

      Usuń
  3. My też często wychodzimy z małą do reatauracji i innych miejsc, gdzie jest dużo ludzi, i nie wyobrażam sobie inaczej! Dziecko też ma prawo korzystać ze wszystkich tych dobrodziejstw :)

    OdpowiedzUsuń